29 stycznia 2015

Kosmetyczni ulubieńcy stycznia

Hej kochani! Postanowiłam spróbować czegoś nowego i przychodzę do Was z postem o moich kosmetycznych ulubieńcach tego miesiąca. Jest to pierwszy post z tej serii na moim blogu, jednak mam nadzieję, że nie ostatni. Staram się mieszać tematy tak, aby każdy z Was znalazł tu coś dla siebie, zapraszam!
Odżywka do włosów:
Mam dość suche włosy, które potrzebują nawilżenia. Długo szukałam czegoś, co dobrze sprawdzi się u mnie i spokojnie mogę powiedzieć, że taki produkt znalazłam. Jest to odżywka firmy Chantal (ich produkty kupić można w internecie), która nie tylko nawilża włosy, ale również nadaje im miękkość, blask oraz bardzo ułatwia rozczesywanie. Po umyciu włosów należy spryskać nią włosy i gotowe. To zdecydowanie mój ulubieniec ostatnich tygodni!
Krem do twarzy:
Jest zima, nie najlepszy czas dla alergików.. W ostatnim czasie mam spore problemy ze skórą, szczególnie na twarzy. W Polsce bardzo mało jest kremów, które stosować można w okolicach oczu (mówię głównie o powiekach). Jeżeli ktoś ma alergiczną skórę na pewno zna ten problem. Testowałam mnóstwo kremów nawilżających, bo dość często trzeba je zmieniać, ponieważ skóra się przyzwyczaja. W tym miesiącu moim ulubieńcem jest krem SVR, który można stosować na całą twarz. Dzięki niemu w tydzień moja skóra ze stanu krytycznego polepszyła się na stan bardzo dobry. Dodatkowo mogę powiedzieć, że ma dość lekką konsystencję i szybko się wchłania, ale nawilża skórę na długo i przynosi natychmiastową ulgę. 
Balsam:
Jest to balsam Neutrogeny, który natychmiastowo czyni skórę bardziej miękką i nawilżoną. Można go stosować również na twarzy. Mnie niesamowicie dobrze się sprawdza i uwielbiam moją skórę po nim. 
Pomadka ochronna:
Wspaniale sprawdza się na zimniejsze dni. Szybko i długotrwale nawilża usta i dzięki niej tej zimy udało mi się zapomnieć co oznacza mieć suche i pękające usta.
Kremy do rąk:
Ponieważ mamy zimę, nasze ręce są wyjątkowo narażone na wysuszanie i pękanie. Chcę Wam zaprezentować dwa kremy, których używam w tym sezonie.
Jeżeli wychodzę na dłuższy spacer i potrzebuję długiej i silnej ochrony, stosuję krem Neutrogeny. Jednak, gdy jestem w domu i czuję, że dłonie zaczynają wysychać, od razu sięgam po krem ,,Cztery pory roku'', który natychmiastowo się wchłania i pięknie pachnie. Dodatkowo świetnie działa też na paznokcie.
Lakiery do paznokci:
Zima jest niestety dość szara, dlatego uwielbiam ją sobie ,,pokolorować'', chociażby na paznokciach. Moimi ulubieńcami tego miesiąca są kolorowe lakiery. Prezentuję Wam jedynie dwa, które są moimi ulubionymi, jednak używam ich znacznie więcej!
Gumki do włosów:
Od jakiegoś czasu przestawiłam się na takie gumki. Kiedyś zostały mi polecone w jakimś sklepie z biżuterią, gdy je kupowałam nie byłam do końca przekonana, ale już od pierwszego użycia, przekonałam się dlaczego stały się tak popularne. Nie wyrywają włosów, trzymają je lepiej niż zwykła gumka, plus można je nosić również jako bransoletka. Zdecydowany ulubieniec ostatnich miesięcy!
Mam dla Was jeszcze małą informację. Dzisiaj założyłam sobie blogowego aska! Pomyślałam, że będzie to świetny pomysł, abyście mogli mnie trochę lepiej poznać i popytać o różne rzeczy, a także opcja dla mnie, aby lepiej poznać Was! 

Ask Tumblr

A jakich Wy macie ulubieńców?

27 stycznia 2015

Zima w przybliżeniu

Witajcie moi drodzy!

Wczoraj wieczorem wróciłam do domu. Było naprawdę niesamowicie, w następnym poście podzielę się z Wami kolejną dawką zdjęć z wyjazdu.

Natomiast na dziś przygotowałam post fotograficzny z zimą w roli głównej.
Bardzo ciężko jest uchwycić cały urok zimowego krajobrazu. Wyobraźcie sobie jak u mnie wyglądało robienie tych zdjęć.. ubrana w kilka warstw ciuchów, w ciepłych butach i cała opatulona wyszłam na dwór, zdjęłam rękawiczki i wyjęłam aparat. Miałam tylko kilka minut, bo dłużej nie byłam w stanie wytrzymać na mrozie. Moje ręce dość szybko przybierały czerwony odcień i zaczynały szczypać, a aparat, trzymany kurczowo coraz bardziej ciążył...

Jak na pewno zauważyliście zdjęcia utrzymałam w jednej kolorystyce i tematyce, aby pasowały do siebie, takie zestawienie zdjęć jest trochę nie po mojemu, ale trzeba próbować nowych rzeczy, dlatego tym razem postanowiłam, że zrobię inaczej. 
Mam nadzieję, że ta seria zdjęć przypadnie Wam do gustu:

19 stycznia 2015

Ferie czas zacząć!

Dzisiaj rano wstałam, zapakowałam walizki i ruszyłam w drogę. Dzień zaczął się dość słabo, bo wstałam lewą nogą, ale z czasem było coraz lepiej. Kocham podróżować, a podróże z moją rodziną są zawsze bardzo wesołe i przyjemne. Dlatego długo wyczekiwałam na wyjazd. 
    Leżę teraz na hotelowym łóżku i odpoczywam po długiej jeździe samochodem..jechaliśmy, jechaliśmy..a śniegu nie było.. bardzo mnie to zdziwiło, na szczęście przez ostatnie 10 kilometrów drogi, nagle się pojawił i co minutę, było go coraz więcej! Niesamowite..nie ma, nie ma i nagle bum..! Piękny biały puch znikąd pokrywa drogę, drzewa i tworzy cudną zimową atmosferę.
    Bolą mnie plecy, głowa i zamykają mi się oczy..ale to wszystko nie ma znaczenia. Mam ferie, jestem tu, w Zieleńcu, jest śnieg i mam cały tydzień, by nacieszyć się tym miejscem! Jutro o 9 mam wynajętego instruktora, który (mam nadzieję) nauczy mnie trochę jazdy na nartach. Trzymajcie za mnie kciuki, żebym nie wywaliła się zbyt dużo razy i nie zniechęciła, bo inaczej ciężko będzie mnie z powrotem zaciągnąć na stok (tego się boję)
    Na koniec mam dla Was kilka zdjęć zrobionych w ciągu dzisiejszego dnia, moim telefonem.
Dla tych, którzy również mają ferie: Miłych ferii, niech będą magiczne i niezapomniane!
Dla tych, którzy ich nie mają: Miłego tygodnia, nie martwcie się, zanim się obejrzycie, także będziecie mieć wolne!

11 stycznia 2015

Nie krzywdząc tego czegoś

Witajcie moi drodzy,

 Dzisiaj w moim poście chciałam poruszyć dość trudny i sporny temat, ale zanim zacznę, muszę Wam powiedzieć, że często nie wiem jaki dać tytuł postom i tym razem nie jest inaczej. Zawsze, kiedy mam problem z tytułem wynika to z tego, że po prostu pasuje mi ich kilka i mam problem z wyborem, tym razem jest kompletnie inaczej. Nie mogę znaleźć tytułu, który w pełni odda, to, co chcę przekazać, bo jest to coś, czego nie da się opisać krótko, coś co potrzebuje miejsca, nie może się tłamsić w jednym zdaniu i opisując to coś jednym zdaniem, zostałoby to skrzywdzone i przekazane tak, jak być nie powinno.

Uwielbiam pomagać innym i od dawna biorę udział w wielu akcjach. W tym roku po raz drugi miałam przyjemność stać z puszką i zbierać pieniądze dla WOŚPU. I wiecie co? Powiem Wam tak. Dopiero pomagając innym, człowiek może poczuć się prawdziwym człowiekiem. Stojąc te dwie godziny dzisiaj z puszką i zbierając pieniądze dla tych, którzy naprawdę ich potrzebują czułam się niesamowicie. Czułam, że dzięki mnie na kilku twarzach pojawi się uśmiech i nadzieja. I to właśnie ona jest czymś, co jeśli raz zapłonie, najtrudniej jest w człowieku zabić. Dlatego ma ona niezwykłą moc i jest tak ważna dla ludzi, którzy ją utracili. 

Jest niestety wielu ludzi, którzy krytykują Orkiestrę. Nie zabronię Wam mieć własnego zdania i szanuję je, nie chcę, żebyście poczuli się w jakikolwiek sposób skrzywdzeni. Jednak wydaje mi się, że Ludzie tak mają, że jeśli ktoś zrobi dużo dobrego, wyjdzie poza szereg i sprzeciwi się innym, działając według własnych pomysłów na własną rękę, to prędzej czy później ludzie zaczną go krytykować. Sama miałam taką sytuację, wiele takich sytuacji. Jestem osobą, która nie idzie za tłumem, tylko działa według własnego pomysłu, często przecieram szlaki, a nie idę tymi już przetartymi. 
Kiedyś miałam projekt grupowy, jak sama nazwa (mylnie) wskazuje był to projekt, który powinniśmy wykonać w grupie. Grupa niestety nie była w stanie się zmobilizować i zrobiliśmy wspólnie prezentację, która nie była zbyt dobra. Kilka dni przed terminem miałam dość wszystkich uwag, jacy to jesteśmy beznadziejni i ciągłego narzekania grupy, że nic się nie uda, bo mamy słaby projekt, i sama się tym zajęłam. Sama samiuteńka, pomogła mi na szczęście mama, bez której nic by się nie udało..siedziałam nad tym kilka nocy i gdy nadszedł termin, grupa zaczęła tylko narzekać, że po co zmieniałam, że i tak się nie uda i zaczęli mnie krytykować, jak to bardzo ich prezentacja była dobra, a moja nie. Nie usłyszałam od nikogo ani jednego słowa dziękuję, nikt nie docenił mojej pracy, wszyscy tylko patrzyli na mnie z kwaśną miną, szukając miejsca, żeby się doczepić. Na szczęście okazało się, że prezentacja naszej grupy (moja prezentacja) była najlepsza w całej szkole i cała grupa dostała nagrody za pracę. Ale do tej pory nie dostałam słowa dziękuję od nikogo, wszyscy tylko milczą. Ta krótka historia pokazuję troszkę mechanizm, o który mi chodzi. Zastanawialiście się kiedyś jak łatwo jest nam powiedzieć o kimś coś złego, lub skrytykować coś, co on osiągnął, lub zrobił? Bardzo łatwo, wystarczy otworzyć buzię. Gadanie na temat kogoś innego jest banalne, gorzej z podjęciem samodzielnie działania...

Co roku biorę udział we wszystkich charytatywnych akcjach, które są blisko mnie. Bardzo się w nie angażujemy, rodzice zawsze przeznaczają sporo pieniędzy na najróżniejsze licytacje, a ja robię różne rzeczy, które potem trafiają do sklepików lub na licytacje. (często są to moje prace z ceramiki lub decoupage) 

Jako jednostki nie jesteśmy w stanie zrobić dużo, jednak jeśli złoży się dużo takich jednostek, które będą pod czyimś przewodnictwem jesteśmy w stanie zrobić naprawdę wiele. Dlatego WOŚP jest dla mnie niesamowity, bo jest to czas, kiedy możemy się zebrać razem i działać we wspólnej sprawie. Bardzo podziwiam, Jurka Owsiaka, że udało mu się zorganizować tę akcję na tak wielką skalę. I pamiętajcie, dla tych ludzi liczy się każda złotówka i każdy grosik!

Moja puszka Puszki z pieniędzmi z naszej szkołyRazem z tatą, podczas zbierania

5 stycznia 2015

...a blog razem ze mną

Hello miśki dzisiaj przychodzę do Was z postem z okazji 600 obserwatorów! Jestem niesamowicie dumna i szczęśliwa, bardzo dziękuję każdemu, kto tu zagląda i w ten sposób staje się częściowo uczestnikiem mojego życia. W tym poście chciałabym opisać nieco moją blogową historię. To, jakie przeszkody ja napotkałam na swojej drodze, jak jest na początku, skąd czerpać pomysły i w ogóle jak to jest z tym blogiem?
Gdy zakładałam bloga, miałam mnóstwo pomysłów, starałam się nie wzorować na innych blogach i stworzyć coś nowego, żeby nie być kolejnym jakimś tam blogerem.. Nawet nie wiecie jak bardzo blog zmienia człowieka.. Patrząc na moje stare posty, zastanawiam się, co wtedy siedziało w mojej głowie i wiem, że na pewno nie było to to, co siedzi teraz. Zmieniam się wraz z blogiem, blog razem ze mną..Czas płynie, a ja rosnę, dojrzewam..a blog razem ze mną. Traktuję go jako pamiętnik, książkę, która sama zapisuję, decyduję, co i jak chcę zapisać dołączając ,,pliki".

Gdybym miała wyliczyć najpiękniejsze rzeczy w blogu, to zdecydowanie jest to upływ czasu, który mogę dzięki niemu uchwycić; radość z pisania oraz wszyscy czytelnicy (komentarze, miłe słowa i odczucie, że masz dla kogo pisać, że jest ktoś kto na to czeka i z radością czyta notki).

Na początku jest ciężko, bo początki zawsze są ciężkie. Trzeba się nieco nauczyć, trochę popracować i tak naprawdę odkryć siebie. Z czasem zaczną przybywać czytelnicy i radość z posiadania bloga. Na drodze zaczyna pojawiać się wiele przeszkód. Np. brak czasu, brak weny, uczucie, że to wszystko nie ma sensu, że posty są złe... i wiecie, co dla mnie jest najlepszym lekarstwem na wszystkie dołki? Są dwie rzeczy. Pierwsza z nich, wystarczy, że przejrzę swoje stare posty, widzę ile już przeszłam i wtedy ciężko mi jest od tak zrezygnować, bo nie chcę zmarnować tego wszystkiego na co już poświęciłam tyle czasu i energii. Druga rzecz to..Czytelnicy! Dzięki wszystkim komentarzom na twarzy pojawia się gigantyczny uśmiech, a motywacja rośnie tak, bardzo, że energii starcza na kolejnych kilka miesięcy, a pisanie postów jest naprawdę wielką przyjemnością. Mimo to, nie zawsze idzie gładko. W tym roku sama miałam niespodziewaną, kilkumiesięczną przerwę. Wróciłam do bloga dopiero bardzo niedawno, bo 27 grudnia. Czasami w głowie po prostu pojawia się kompletna czarna dziura. I im dłużej Cię nie ma, tym trudniej wrócić. Mimo, braku dodawania postów, głowę ciągle zakrząta blog. Zdarzało się, że w ciągu jednego dnia, siadałam do komputera po 10 razy. I pisałam całą stronę, tylko po to, by zaraz wszystko usunąć i zezłoszczona, zamknąć komputer. O blogu myślałam cały czas. Każdego dnia, każdego wieczoru, nocy. I czułam się tak bardzo źle, że nie mogę nic napisać..to było okropne. Na szczęście niedawno udało mi się wrócić i na nowo odkrywam uroki bycia blogerką. A teraz, gdy jest was 600... jestem nieziemsko szczęśliwa, że tyle osób jest ze mną i tylu osobom podoba się to, co robię.

Niech ten post ma swój refren. Zmieniam się ja, zmienia się blog, a blog zmienia mnie. Dorastam, a blog razem ze mną. Gdybym miała powiedzieć, co zmienił we mnie blog..śmiało mogę powiedzieć, że stałam się bardziej pewna siebie, odważniejsza, poprawiły się także moje zdolności pisarskie oraz zainteresowałam się fotografią.  

Chcę jeszcze raz chcę z całego serca podziękować wszystkim Wam za obecność tutaj, bo gdyby nie wasza pomoc, zainteresowanie i ciepłe słowa, ten blog nie byłby taki, jaki jest.

3 stycznia 2015

O czym by tu napisać?(post promujący)

hey,hey!


Ten post napiszę ja, Weronika (mój blog -klik ), siostra Martyny- autorki tego bloga (nie wiem czy ona chciała żebym to pisała, bo zawsze nawzajem komentujemy sobie blogi gdzie piszemy sobie tak jakbyśmy się nie znały haha no trudno, wyjawiłam nasz malutki sekret) Więc Martyna (albo może lepiej będę pisać siostra??)  zaproponowała mi, żebym napisała post promujący ze względu na to, że dopiero zaczynam "przygodę" z blogowaniem (brzmi poważnie, hehe). Długo zastanawiałam się o czym by tu napisać, także wiecie już  Skąd nazwa tego posta. Postanowiłam nie pisać wiele o sobie - bo od tego jest mój blog. Także po długich godzinach spędzonych na zastanawianiu się o czym by napisać stwierdziłam, że napiszę o... Martynie! Wyjawię wam jak zaczęła się jej historia z blogowaniem :)

Zaczynajmy! 

Zaczęło się to tak.. pewnego dnia, kiedy byłyśmy na feriach postanowiłam (ja Weronika)założyć bloga, haha nie wiedząc dlaczego mój pierwszy post był o tym, że poszłam do biedronki i kupiłam croisanta (dobrze napisałam?), no dobra ale nie o mnie tu mowa! Po jakimś czasie Martyna (właścicielka tego bloga) stwierdziła, że również chciałaby mieć bloga. Stwierdziłyśmy, że skoro obydwie chcemy mieć blogi, to może fajnie byłoby prowadzić jednego bloga ale razem?? 


Więc w taki sposób założyłyśmy blog o nazwie positivelittlethink.blogspot.com. - no i miał być to nasz wspólny blog ale po jakimś czasie odłączyłam się od Martyny i zaczęłam prowadzić mój własny blog. 

Hahaha, to co zdecydowanie najbardziej pamiętam przy zakładaniu tego bloga to było jak próbowałyśmy wymyślić jakąś sensowną nazwę - najpierw miało być coś w stylu bratnie dusze aele teraz uważamy, że nie był to za dobry pomysł. 

To by było chyba na tyle, cuudownie jest tak trochę powspominać, bo w końcu było to już prawie 2 lata temu!!!



PS. PISZĄC TEGO POSTA NIE MOGŁAM SIĘ SKUPIĆ, BO WŁAŚNIE ZA OKNEM HULEJE PRAWDZIWA ŚNIEŻYCA + ZA KAŻDYM RAZEM KIEDY PRÓBOWAŁAM WSTAĆ I POPATRZEĆ NA TO JAK ŚNIEG PADA PRZEZ OKNO UDERZAŁAM SIĘ W KOLANO O KOCHANE BIURKO MARTYNY!!!! :(

Cudownie było by, gdybyście zechcieli wpaść na mojego bloga, więc podam teraz link - KLIK