30 czerwca 2015

Pograjmy w Puzzle

Mimo trwających już czwarty dzień wakacji, nadal nie jestem w stanie uwierzyć, że właśnie zostałam absolwentką gimnazjum. Wydaje mi się, że jest weekend i zaraz po niedzieli znowu nastąpi poniedziałek. Będę musiała rano zwlec się z łóżka, będąc na w pół przytomna wepchnąć w siebie śniadanie, zapakować plecak i pójść do szkoły. Znowu zobaczę moją małą ,,rodzinę'', z którą widywałam się codziennie. Znowu spędzimy przerwy i lekcje śmiejąc się razem lub rozpaczając nad ogromem prac domowych i zapowiedzianych sprawdzianów. Potem wrócę do domu i zgodnie z mechanizmem codzienności zjem obiad, jeśli wystarczy mi czasu pójdę z psem, a potem usiądę do lekcji. Tak bardzo przywykłam do tego mechanizmu, że nagle kiedy go nie ma, czuję się jak wadliwy automat, któremu brakuje części do poprawnego funkcjonowania. Jestem tak bardzo rozbita, że wszystko wydaje mi się snem. Czuję się tak bardzo dziwnie, że nawet najdziwniejsze słowo świata, nie jest w stanie opisać jak bardzo dziwnie się czuję.

Tak. Jestem we śnie. To niemożliwe, żeby to już był koniec. Otworzę oczy, wstanę z łóżka w kolejny poniedziałkowy poranek. Zarzucę na ramię plecak i znowu tam będę. Znowu pochłonięta codziennością, czasem wyczerpana, niedospana, ale lubiąca ten wir. Już do niego przywykłam. Czemu musi być tak, że gdy już do czegoś się przyzwyczajasz, w czymś zaczynasz się odnajdować, to znika? Nagle, bezszelestnie i pozostawiając zamęt w głowie? 
Jasne zmiany są nam potrzebne i sama odczuwam potrzebę zmian, ale czemu tak szybko? Czemu one przychodzą wtedy, kiedy w jakiejś sytuacji zaczynam się dobrze czuć, kiedy zaczynam gdzieś pasować i po długim procesie wpasowywania się, wreszcie znajduję idealne miejsce, w które wpasowuję się idealnie. Kiedy jest wygodnie? Czemu właśnie wtedy, jak lawina przychodzą zmiany?! Zasypują natychmiastowo starą sytuację i stawiają Cię samotnie na nowym nieznanym gruncie, wyrywając gwałtownie, ze starego miejsca. Jasne możesz próbować odkopać stare znajomości czy cokolwiek, ale to łatwe nie jest. 

Czemu właśnie wtedy kiedy Twój kawałek puzzla wpasowuje się w całość, układanka się rozpada? Środowisko, na które jesteśmy rzucani z początku jest jak pudełko wielu przeróżnych puzzli. Jedne większe, drugie mniejsze, inne bardziej pasujące, drugie mniej, niektóre przychodzą w parach, inne pojedynczo, jedna bardziej kanciaste i mniej dopasowujące się do reszty, drugie bardziej owalne i o delikatniejszych kształtach. Tworzy się pudełko, czyli coś co nas trzyma razem. Może to być np. Obowiązek chodzenia do szkoły. Jesteśmy zmuszeni przebywać w pudełku, nawet jeśli tego bardzo nie chcemy. Więc opisane puzzle mogą zachować się na różne sposoby. Mogą powoli próbować stworzyć układankę, albo uciekać wzajemnie od siebie. Mimo tego, wrzucone do jednego wora tworzą wspólnotę. Są razem, nawet mimo tego, że mogą między nimi być konflikty lub brakować rzeczywistej więzi. Puzzlami jesteśmy my. Każdy przychodzi do jakiegoś środowiska, w jakiś charakterystyczny sposób już ukształtowany, niektórzy przychodzą też totalnie gładcy. Tak zwana przeze mnie guma, która idealnie dopasuje się do każdego otoczenia. Guma w zębach odkształca się tak, jak się jej zagra. Zęby mogą bawić się i odkształcać ją w nieskończoność. Tacy ludzie jak guma też są. I też tworzą wspólnotę.
Masa charakterów, masa przeróżnych czynników w każdym puzzlu sprawia, że zwykle ciężko, aby każdy natychmiastowo znalazł swoje idealne miejsce. Zwykle puzzle nieco zmieniają kształty, niektóre troszeczkę, niektóre drastycznie, a niektóre powodują, że to ich sąsiedzi muszą zmienić kształty. Po pewnym czasie układanka zaczyna pasować. Wszyscy uczą się powoli razem ze sobą współgrać. To współgranie nie musi się opierać tylko na przyjaznych relacjach, ale są to również doświadczenia typu: ,,jego warto omijać szerokim łukiem", ,,z nim nie zadzieram, jest jaki jest i zostawiam go w spokoju''. Puzzle wiedzą wzajemnie, który do którego pasuje. Znają swoje uszczerbki, wiedzą, którego miejsca komu brakuje i które z miejsc u kogo musi zapełnić ktoś swoją wypustką. 

I kiedy taki system zaczyna w jakiś sposób funkcjonować. Każdy już umie zachować się w stosunku do pozostałych, wszyscy się znają. Wszystko świetnie działa i puzzle dobrze czują się w zajmowanych przez siebie miejscach...bum. Wszystko znika, rozpada, rozrywa się.
A puzzle trafiają już do końca życia do przeróżnych pudełek, do których wiecznie muszą się dostosowywać. W tym roku czeka mnie kolejne nowe pudełko. W jakiś sposób ukształtowana trafiam do ludzi także w jakiś sposób ukształtowanych. Nie wiem jak długo zajmie nam kolejne utworzenie układanki, ale wiem, że długo. 

Z puzzlami spotykamy się wszędzie. Bo przecież sami jesteśmy puzzlem, którego nie kształtuje jedynie środowisko, ale także on sam. Puzzel, który dopasowuje się nie tylko do drobnych cząsteczek swojego świata, ale także jest małym, bo małym, ale jest elementem wielkiej układanki, milion razy większej od jego własnych układanek. Układanki, jaką jest świat. Ogromny i pełny wszelakich puzzli. Przeróżnych, rozmaitych. Czasem tak przeróżnych, że prawie identycznych. A czasem odmiennych jak dwa przeciwległe bieguny. Ale tak jak płatki śniegu... żaden z puzzli nie jest taki sam  w stu procentach... i każdy puzzel ma w tej wielkiej układance swoje własne miejsce.
|obudowa klik| |bransoletka klik|

16 czerwca 2015

Aparaty w dłoń!


Witajcie moi drodzy! 
Przychodzę do Was z konkursem, który organizuję wspólnie z Karoliną i Leną. Jest to pierwszy tego typu konkurs na moim blogu! Więc serdecznie zapraszam Was do udziału, naprawdę warto! :)

Udział może wziąć każdy, kto ma na to ochotę. Pamiętajcie! Nie ma ograniczeń. Liczy się pomysł, więc nie dyskwalifikujcie się już na starcie myślą, że nie macie szans, bo np. nie macie lustrzanki za kilka tysięcy. Nie martwcie się, bo nie ma tu takiej ,,segregacji''. Wygrać może każdy, oczywiście każdy, kto weźmie udział ;)


Jest to konkurs fotograficzny. Aby wziąć udział, należy zrobić i wysłać nam zdjęcie swojego autorstwa. Tematem konkursu jest - kolor. Bardzo szeroka tematyka. Nie ograniczamy Waszego pola fotografowania, bo lubimy różnorodność. Jestem niesamowicie ciekawa, jak piękne pomysły urodzą się w Waszych głowach i jak niesamowite zdjęcia przyślecie!


Każda z nas wybierze własnego zwycięzce i zapewni mu nagrodę. Mój zwycięzca wygrywa post promujący na moim blogu oraz PACZKĘ-NIESPODZIANKĘ, w której na pewno znajdzie się coś, co zrobię sama techniką decoupage. Więcej nie zdradzę, bo tak będzie o wiele ciekawiej! :)


Aby wziąć udział, należy:

-  Zostać publicznym obserwatorem mojego blogabloga Leny i bloga Karoliny.

- Opublikować pod tym postem komentarz, w którym napiszesz: pod jaką nazwą obserwujesz blogi, podasz maila, imię, oraz link do swojego bloga 

- Wysłać na maila fotokonkurs@onet.eu zdjęcia (możesz wysłać od 1 do 3 zdjęć)

- Wpisać w treści maila, nazwę jednego z blogów nas trzech, u której się zgłaszasz

- Zamieścić na swoim blogu poniższy banner konkursu (podlinkowany do tego posta)

- Jeśli chcesz możesz powiedzieć swoim czytelnikom o naszym konkursie w poście (dodatkowo/nieobowiązkowo)

- Konkurs trwa do 10 sierpnia
Gdy wypełnisz te punkty pozostaje już tylko... czekać na wyniki!
Trzymam za Was kciuki i liczę na Was i Waszą kreatywność! 
Mam nadzieję, że miło spędzicie czas robiąc i wybierając zdjęcia. 
Powodzenia! 

7 czerwca 2015

Dziękuję, do widzenia.

To koniec. Tak, dobrze przeczytałeś. Niestety nieco za szybko. Ledwo, co zdążymy przyzwyczaić się do bieżącej sytuacji, a już musimy odnajdywać się w kolejnej. Czemu tak jest? 
Życie to ciągłe zmiany, jasne, ale dlaczego znowu? 

Lubię nowe wyzwania, uwielbiam szukać siebie w nowej rzeczywistości... Ale nowa szkoła i zakończenie tej starej to dla mnie kompletnie inna płaszczyzna. Taka o wiele bardziej nieokiełznana. Do swojej szkoły trzeba się przyzwyczajać, a kiedy to już się udaje, wybiegamy stamtąd niby w podskokach ze świadectwem i głową pełną nowości... Ale czy czasem nie spoglądamy za siebie? Czy nie mamy czasem wątpliwości, jak będzie w nowej, nieznanej szkole? Czy nie przypominamy sobie serdecznych twarzy nauczycieli, do których zwyczajów i dziwactw już zdążyliśmy przywyknąć?
Zwykle nazywam szkołę ,,drugim domem'', bo gdzie jak nie tam spędzamy większość naszego czasu? Z kim, jak nie z nauczycielami przegadaliśmy setki godzin omawiając materiał? Kto jak nie nasi koledzy, zostaną (dobrze lub źle) zapamiętani przez nas na długi czas? Gdzie jak nie tam przeczytaliśmy tysiące słów z nadzieją, że wejdą nam do głowy? 

Ile my rzeczy tam zrobiliśmy... Aż nie da się wszystkiego wyliczyć. Mimo ulgi, że wreszcie będę mogła wypocząć, czuję też ogromny smutek z powodu bliskiego opuszczenia już świetnie znanego mi miejsca, do którego (wbrew temu, co mi się zwykle wydawało) lubię wracać.
Jestem również bardzo ciekawa, co nowego spotka mnie w liceum.

Mam dla Was zadanie! Spróbujcie zapamiętać opuszczaną przez Was szkołę, lub skończoną klasę jak najlepiej. Powspominajcie te najlepsze chwile, starajcie się omijać te najmniej przyjemne. Taki ciepły i serdeczny obraz szkoły zachowajcie w sercu i wracajcie do niego kiedy tylko macie ochotę.

W dzień zakończenia roku pożegnajcie nauczycieli z uśmiechem i podziękujcie za to, czym Was najbardziej urzekli i co według Waszego uznania powinni zatrzymać w sobie dla następnych szkolnych pokoleń. Mam nadzieję, że moi nauczyciele zapamiętają nas nie tylko jako ,,kolejny z rzędu'' rocznik, ale będą miło nas wspominać i zatęsknią czasami, tak jak my tęsknić będziemy za tym, co zostanie przez nas pozytywnego zapamiętane.