28 lipca 2015

¡Viva España!

 Niech żyje Hiszpania!
Wróciłam w sobotę koło południa. Przespałam prawie cały lot. Mimo tego, że w trakcie podróży zawsze czuwam, to w tym przypadku po prostu nie byłam w stanie po tym, jak koło trzeciej nad ranem, słysząc piszczący budzik mojego telefonu, musiałam zwlec się z łóżka. 
Samolot w trzy godziny pokonał tak ogromny dystans, że przez kilka godzin mogłam z powrotem znaleźć się w Polsce. Przelecieć nad górami, wodami, polami, trylionami domów, z ich mieszkańcami. Nadal nie mogę wyjść z podziwu jak wiele człowiek jest w stanie zdziałać. Jakie to niesamowite, że transport w tą i z powrotem trwa ,,zaledwie chwilę''. Chwilę. Chwilę w porównaniu do tego, co było dawniej. W porównaniu do czasu, jaki mijał, zanim można było dotrzeć nawet do innego miasta, na drugim krańcu państwa. Kiedy nie było samochodów, samolotów. Kiedy nie było tak…wygodnie.

Pogoda hiszpańska naprawdę dopisała nam przez te dwa tygodnie. Ale muszę Wam powiedzieć, że naprawdę ciężko przestawić się na tak wysokie temperatury. A gdy już się to udaje, ze smutkiem zdaje się sobie sprawę, że za chwilkę czeka powrót. Wakacyjny czas mija tak szybko. Niestety. Ale jak to się mówi: ,,Wszystko, co dobre, szybko się kończy".
Jednego jestem pewna. Ten wyjazd pozostanie w mojej głowie na długo. No i mam kolejne piękne wspomnienia do kolekcji.

Marzenia się spełniają! Zapamiętajcie to! Moje niedawno się spełniło. Było to właśnie pojechanie do Hiszpanii. I udało się! Nadal nie może to do mnie dotrzeć, że tam byłam i że już wróciłam. Ten kraj jest przewspaniały!

Piękne morze, mnóstwo słońca nie tylko tego fizycznego, z nieba, ale również słońce Hiszpanów. Ludzi, którzy wręcz emanowali radością. Architektura, budynki i żywe kolory, które sprawiały, że na twarzy automatycznie pojawiał się uśmiech i zostawał tam na długo. Kilogramy zjedzonych świeżych, pysznych owoców. Melodyjny język, towarzyszący niemal cały dzień. Piękne, kolorowe kwiaty i palmy w około. Czego chcieć więcej?

Mimo tego, że nie miałam zbyt częstego dostępu do internetu, nie przeszkadzało mi to. No może ciutkę, ze względu na bloga. Tylko on mnie martwił, bo został samotnie. Na szczęście mogłam liczyć na Olę, która pod moją nieobecność dodała post :)

Przez te dwa tygodnie bardzo wypoczęłam. Odreagowałam stres i nie męczyły mnie myśli, że coś MUSZĘ. Tylko MOGŁAM, nie MUSIAŁAM. To jest właśnie niesamowite w wakacjach. MOŻESZ robić różne rzeczy, ale nie MUSISZ się uczyć, nie MUSISZ odrabiać lekcji, nie MUSISZ czytać lektur. I kiedy nie mam głowy zajętej masą rzeczy, które MUSZĘ zrobić, wtedy mam poczucie większej wolności niż zwykle i moje wewnętrzne baterie zaczynają się ładować ze zdwojoną siłą.

Wyjazd uważam za bardzo, bardzo udany. Był on jednocześnie spełnieniem jednego z moich marzeń. Gadam dziś trochę bez ładu i składu i nieco urywkowo… Dzieje się tak pewnie dlatego, że mam masę rzeczy do powiedzenia i staram się nie rozpisać za bardzo o jednej. Więc kiedy widzę, że mam ochotę płynąć dalej jednym z tematów, po prostu drastyczne - ciach! - ucinam.
Zdjęcia, które możecie tu oglądać są zrobione w przepięknym miasteczku Alicante oraz Cabo Roig - obok miejsca, gdzie mieszkaliśmy na czas wyjazdu.
Jeżeli dziwi Was ta ilość kotów na zdjęciach, to nie jesteście jedyni! Mnie również bardzo zaskoczyło jak wiele kotów włóczyło się obok zejść na plaże i po chodnikach. A że zawsze marzyłam, aby uchwycić te zwierzaki moim aparatem, po prostu nie mogłam nie skorzystać z okazji! :)

Mam dla Was jedną z hiszpańskich piosenek, które usłyszałam w radiu. Posłuchajcie! Moim zdaniem idealnie nadaje klimatu zdjęciom.

21 lipca 2015

Hi! Ciao! Bonjour! Olá!

Dzień dobry!
Z racji tego, że Wasza kochana Martyna wypoczywa sobie teraz na wakacjach, poprosiła mnie, abym ja napisała za nią posta. Z racji tego, że pewnie większość z Was może mnie nie kojarzy, mam na imię Aleksandra,Ola (byle nie Olka) i prowadzę bloga flawless-space. Już kiedyś pisałam tutaj post (tu), jednak było to bardzo dawno temu i wiele od tego czasu się zmieniło! Mimo to, nie chcę pisać tutaj kolejnego postu o sobie, dam Wam cząstkę tego, co znajdziecie na moim blogu!
Każdy z nas, chciałby w przyszłości zostać kimś wielkim. Być wspominanym przez kolejne pokolenia. Zyskać sławę i popularność. Zrobić coś, czego inni nie potrafią. Być kimś oryginalnym. Jednak w dzisiejszym świecie istnieje nawyk- dużo mówi,mało robi. Nic nam się nie chce. Jesteśmy leniwi, ale narzekamy. Że to nie tak, to źle, a to jakieś nieporozumienie. Myślimy, że wszystko przyjdzie z czasem i nie ma się po co śpieszyć. Niestety nic samo się nie zrobi. Chcieć, a zrobić to nie to samo określenie. W tych czasach, w przeszłości i przyszłości jest tak samo. Czy Kolumb odkryłby Amerykę gdyby nie chciało mu się ruszyć w podróż? Czy Edward Roberts wynalazłby komputer gdyby był leniem? Nic nie dzieje się samo z siebie. Na wszystko trzeba sobie zapracować i niekiedy poświęcić czemuś całe życie. W naszych czasach za dużo chcemy i wymagamy. Jesteśmy pokoleniami, które mają zbyt dużo, a chcą więcej. Musimy nauczyć się działać, a nie siedzieć w miejscu i narzekać. Czas ruszyć się i coś stworzyć. Coś, dzięki czemu będziemy mogli otrzymać to, na czym wielu najbardziej zależy-zostaniu kimś wielkim.

11 lipca 2015

NASZE małe światy

Hej kochani!  Gdy czytacie ten post, ja siedzę prawdopodobnie zestresowana tysiące kilometrów nad ziemią i staram się za wszelką cenę przestać myśleć czy przypadkiem coś bardzo ważnego nie zostało w domu. Możliwe też, że gdy czytacie ten post wyleguję się właśnie na jednej z hiszpańskich plaż i nie mogę uwierzyć, że jedno z moich marzeń właśnie się spełnia. A co jeśli, gdy czytacie ten post ja siedzę wygodnie w hotelu i starając się złapać połączenie internetowe próbuję napisać do Was kolejnego posta? 

W sumie to nic.  Pewnie nie zastanawialiście się nigdy, co ja robię, gdy wy czytacie to, co ja wcześniej napisałam. Miliony osób, tryliony wykonywanych czynności, niezliczone ilości myśli. Ta sama chwila. Zastanawiałeś się kiedyś co robią inni, kiedy ty wykonujesz jakąś ze swoich rutynowych czynności? Co dzieje się nawet u mojego sąsiada, kiedy ja piję swoją ulubioną kawę? Może również ospały, próbuje ogarnąć się jak najszybciej i przygotować do wyjścia do pracy? A może robi właśnie coś, o co go nie posądzałeś? A co, jeśli właśnie planuje niesamowitą wyprawę na księżyc? 

Myślałeś kiedyś, ile ludzi zastanawia się jak przeżyć następny dzień, w czasie, kiedy Ty jesteś na imprezie ze znajomymi? Ile osób właśnie moknie na deszczu, kiedy ty jesz swoją ulubioną drożdżówkę, oglądając telewizję? Ile osób właśnie jest poddawanych operacji serca? Tak wiele się dzieje na całym świecie. Tak wiele małych światów ma ten nasz ogromny świat. A każdy świat jakby z innej orbity. Niesamowite. Ale i zarazem przerażające.
Każdy z nas ma swój własny świat, baa a nawet światy. Tryliony oddzielnych kawalątków w jednej wielkiej układance. Ale moich kawalątków kilka. Przecież tworzę świat, więc są w nim MOJE kawałki. Kawałki światów, które tworzę.


Domy. Kiedy jadę samochodem, widzę masę domów. Czasami staram się podczas jazdy zajrzeć w ich głąb. I wyobrażam sobie… W jednym z nich siedzi kobieta z ukochanym dzieckiem, trzymając je na rękach i z nutą na ustach próbująca je uśpić. W kolejnym siedzi starsza pani, która dzierga przy migoczącej, energooszczędnej żarówce. Przy jej nogach spoczywa ukochany kot. Następny dom, wypełnia smutek i wielki brak. Rodzina, trzymająca się razem mimo wielu trudności.

Każdy dom to oddzielny świat, osobna historia. Każda rodzina ma własną energię ich dom też. W ich domach dzieje się coś, w innych coś innego.

Nasz świat ma już pewną hierarchię, którą staramy się odkrywać. Ale nie chcemy w nią nadto wnikać. Czemu? Hmm.. odpowiedzi jest wiele. Ale moim zdaniem ta najbardziej trafna brzmi. Lubimy gdy coś jest uporządkowane. Nawet jeśli prowadzimy życie, które na co dzień jest kompletnym bałaganem, to i tak żyjemy wśród pewnego porządku, który ktoś już kiedyś ustalił. Który istnieje i jest. Po co to zmieniać? Żyje nam się w porządku.

Jest jedna wielka hierarchia i nasze własne hierarchie. Chciałam tym postem zwrócić waszą uwagę na pewne pytanie. Czy czasem nie za bardzo żyjemy w naszych światach? Czy czasem nie za mało zastanawiamy się nad innymi światami? Czy nie warto czasem wnieść trochę swojego świata w światy innych? Albo kawalątki światów innych w swój własny?

Enlargen your world. 

Mad world.

Powiększaj swój świat,

Szalony świat.

Cytat pochodzi z piosenki, która wpasowuje się w tematykę tego posta. Zajrzyjcie-tu

Mam jeszcze dla Was krótką informację. Nie wiem, czy uda mi się odezwać do Was podczas mojego pobytu w Hiszpanii. Internet pewnie będzie, dlatego postaram się z całych sił coś tutaj dodać. Na pewno będę aktywna na moim asku. Śledząc go, będziecie mogli wiedzieć co się u mnie dzieje, dlatego serdecznie zapraszam Was tam  

8 lipca 2015

Wakacyjny przepis - Kruchotki

Witajcie moi drodzy! 

Jak już pewnie wiecie, uwielbiam nowości i właśnie dlatego dziś przychodzę do Was z takim a nie innym postem. To pierwsza tego typu notka na moim blogu! Jestem tak niesamowicie dumna z tego, że zaczynam tym postem tutaj coś nowego, nieznanego. Mam nadzieję, że ta inność Wam się spodoba. 

Dzięki trwającym wakacjom mamy teraz trochę czasu, więc jeśli brakuje Wam pomysłów na jego zapełnienie, proponuję spróbować przygotować coś pysznego! Myślę, że jest to naprawdę świetny i smaczny sposób na nudę :) Dzięki poniższemu przepisowi możecie zrobić coś dość podstawowego, pysznego i coś, co możecie według własnego gustu i uznania urozmaicać. Np. jeść razem z ulubionymi owocami, dżemami, czy czymkolwiek co lubicie. 
1. W misce utrzyj masło z cukrem oraz cukrem pudrem.

2. Gdy już składniki utworzą jednolitą masę, do miski przesiej mąkę i dodaj szczyptę soli oraz dolej wodę i esencję pomarańczową lub cytrynową. Następnie zagnieć ciasto.

3. Przygotuj stolnicę lub deskę, oprósz ją mąką, następnie przełóż na nią ciasto. Rozwałkuj je. A potem przełóż ciasto do formy, posmarowanej cienko masłem. Najlepiej wybierz okrągłą formę o średnicy 20 cm.

4. Następnie nakłuj ciasto widelcem przy brzegach (tak jak widać na zdjęciach) oraz wytnij nożem równe, trójkątne kawałki. Rozcięcie ciasta jest o tyle ważne, że szybciej się ono upiecze w środku oraz możesz mieć kontrolę nad tym, czy już się upiekło wystarczająco.

5. Piecz w piekarniku rozgrzanym do 150 stopni C. W przepisie, z którego korzystałam, napisane było, że należy je piec w takiej temperaturze przez 30-35 minut. Jednak moje Kruchotki po tym czasie były w środku jeszcze surowe. Piekły się koło półtorej godziny. Dlatego myślę, że przy ich przygotowaniu nie powinnieneś sugerować się czasem co do minuty, tylko na bieżąco sprawdzać, czy są już gotowe. Wszystko zależy też jaką formę wybierzesz tzn. o jakiej średnicy. Moja miała 16 cm, więc ciastka były grubsze.

6. Gdy stwierdzisz, że Twoje Kruchotki już się upiekły, wyjmij je z piekarnika i pozostaw chwilkę, aby wystygły. Możesz posypać je cukrem pudrem.


U mnie ciasteczka zniknęły naprawdę natychmiastowo i smakowały wszystkim domownikom. Aż się zdziwiłam, że coś tak prostego, może być bazą do wielu innych, ciekawych deserów. Możecie je połączyć z wieloma różnymi smakami, chociaż... kruchotki z samym cukrem pudrem są również przepyszne. Aaaa, zapomniałabym wspomnieć, że sama wymyśliłam im własną nazwę. Mam nadzieję, że przepis przypadł Wam do gustu i w przyszłości będziecie chcieli więcej takich postów :)
Przepis stworzony na podstawie przepisu z tej książki.