29 października 2015

Room Tour - Autumn Edition

Witajcie! W niedzielę stało się coś bardzo dziwnego, w co do tej pory ciężko mi uwierzyć. Siedząc przy biurku już którąś godzinę z rzędu czasem trudno o rewolucyjne pomysły. Ale jednak... w pewnym momencie- wielkie bum! Martynie do głowy wkradła się cichutko pewna myśl. ,,Hmm... posprzątałam wczoraj pokój i może wreszcie nadszedł czas, żeby nagrać coś?''-pomyślałam. Nie było to zobowiązujące. Chciałam nagrać cokolwiek, żeby móc później mieć okazję pracować nad tym i doskonalić umiejętności obróbki, które były u mnie znikome. Bez zbędnych sekund zastanawiania się, wzięłam aparat do rąk. Bateria miała jeszcze dwie kreski, więc wszystko idealnie się składało. No i zaczęłam. Potem spędziłam około dwóch, może trzech godzin nad poznawaniem iMovie i składaniem zebranych materiałów. Finalnie powstało coś, z czego jestem bardzo zadowolona. Krótki spacer po jesiennej odsłonie mojego pokoju. Wcale tego nie planowałam, ale coś podkusiło mnie tego samego wieczora do wstawienia tego filmiku na Youtube. I stało się. Mam tam nowy, założony profil: klik, gdzie znajduje się nowiutki filmik... A moje umiejętności współpracy z programem do obróbki znacznie się polepszyły, co bardzo, bardzo, bardzo mnie cieszy!

I właśnie to tempo, w którym wszystko się zdarzyło i ta dziwna dla mojego charakteru spontaniczność i szybkość decyzji - to wzbudza moje niedowierzanie w niedzielne wydarzenia. 

Hmm... A więc (nadal w ogromnym szoku) pragnę Was serdecznie zaprosić do obejrzenia mojego pierwszego Youtubo'wego filmiku! Mam nadzieję, że Wam się spodoba i miło spędzicie te ponad dwie minuty.

Spodobał Ci się filmik? 


                   |sweater - klik|  |boots - klik |pants - klik|  |scarf - klik|  |pants - klik|  |blouse - klik|  |blouse - klik|

24 października 2015

Co robić, żeby się nie nudzić?

Nudzisz się? Nie masz pomysłu na ciekawe zajęcia w jesienne dni? Masz ochotę zrobić coś innego, ale nie wiesz co? Jeżeli tak, to świetnie trafiłeś/trafiłaś! W tym poście chciałabym zaproponować kilka nieco innych form spędzania wolnego, jesiennego (i nie tylko!) czasu. Spróbuj, a nie pożałujesz! Są to rzeczy, które mają za zadanie nie tylko wypełnić minuty naszego życia, ale również spowodować kolorowe uśmiechy na naszych twarzach, mocno kontrastujące ze zjesienniałą szarością dni.
Zaczynajmy!

Stwórz przyjemną atmosferę w miejscu, w którym często przebywasz. Zmień coś w pokoju. Będzie to frajda zarówno w tworzeniu i główkowaniu jak oraz później w cieszeniu się z efektów wykonanej pracy! Taka drobna zmiana, a może zdziałać naprawdę wiele! 
Polecam Wam poniżej kilka obrazków, które znalazłam w internecie. Świetnie nadają się do wydrukowania i włożenia do ramek. Spójrzcie tylko!
1 2 3 4 5 6
1 2 3 4
Jeśli nie masz pomysłu co, weź ze swojej półki z książkami jakąkolwiek powieść i po prostu zacznij czytać. Wiem, że o czytaniu jako sposobie na jesienne wieczory, czy codzienną nudę można przeczytać wszędzie, ale ja nie mogłam pominąć tego punktu. Uważam, że czytanie jest jednym z najpiękniejszych, najwspanialszych i najbardziej rozwijających zajęć naszego czasu. Wędrowanie pomiędzy różnymi światami, perspektywami, historiami jest czymś naprawdę magicznym i bardzo potrzebnym każdemu z nas. Dlatego z całego serca zachęcam Was do sięgnięcia po książkę, kiedy tylko możecie! Aby nadać jesiennego charakteru, przygotowałam dla waszych książek zakładki znalezione w internecie. Kliknijcie, drukujcie i gotowe! I niech piękna zakładka trafi do waszej książki.
,,Muzyka jest czymś, co może nas wiele nauczyć, pomóc nam w trudnych chwilach, nadać koloru szarym dniom [...]''       - jak pisałam w tym poście klik

Dlatego nie możemy zapominać o odpowiedniej dawce każdego dnia! Słuchajmy dużo i dajmy jej towarzyszyć nam przy codziennych czynnościach. Odkrywajmy nowe, ciekawe i odmienne brzmienia. Po prostu próbujmy czegoś innego, żeby urozmaicić sobie nieco rutynowe dni.
Moje ukochane piosenki ostatnich tygodni:
Jesień jest idealnym czasem na spacery. Nie brakuje pięknych krajobrazów, świeżego powietrza i niesamowitej aury, dlatego... w drogę! Gdziekolwiek, przed siebie! Po prostu wyjdź i rozkoszuj się wspaniałym czasem spędzonym wśród jesiennych liści (oczywiście, jeśli pogoda na to pozwala!)
Jeśli chcesz zrobić coś, na co zwykle nie masz czasu, zrób to! Weź w dłoń aparat i wyjdź w plener, albo otwórz komputer i zacznij pisać. Może interesujesz się jeszcze czymś innym? Spróbuj poświęcić trochę czasu na coś, co cię interesuje. To na pewno zaowocuje w przyszłości!

Ja na przykład ostatnio postanowiłam sobie, że będę rozwijać mój warsztat pisarski. Założyłam nowego bloga, gdzie publikowane będą opowiadania i inne formy literackie. Staram się przynajmniej raz na tydzień napisać jakieś nowe opowiadanie czy wierszo-podobny utwór. Świetnie spędzam czas przy takich zadaniach, a także czuję się spełniona, bo wiem, że robię coś pożytecznego, co mnie rozwija. Dlatego jest to moim zdaniem świetna opcja na spędzenie wolnego czasu! 
Kolejnym pomysłem jest upieczenie lub zrobienie czegoś pysznego. Nie ma chyba nic smaczniejszego i bardziej satysfakcjonującego niż samemu przygotowane ciasteczka, czy posiłek. Jeśli masz chwilę czasu, a za oknem właśnie szaleje ulewa, spróbuj umilić sobie czas w kuchni. Włącz ulubioną piosenkę, czy film i do dzieła! Jeśli masz ochotę, polecam serdecznie skorzystanie z przepisów kulinarnych na moim blogu: wszystkie przepisy znajdziesz tutaj. A jeśli ciężko jest Ci przełamać się do gotowania, czy pieczenia- zachęcam do przeczytania tego wpisu -
Czy nie cudownie jest robić coś, co uwielbiamy, a jednocześnie przyswajać nowe umiejętności? Moim zdaniem świetnym celem, który możemy sobie wyznaczyć tej jesieni jest poszerzanie własnych horyzontów językowych. Korzystajmy z najprostszych możliwych sposobów. 
Oglądając nowy odcinek serialu, czy zaczynając film włączmy wersję w języku angielskim. Sięgajmy po książki po angielsku. Słuchając piosenek, wychwytujmy pojedyncze zwroty czy słówka, których nie znamy. Później sprawdzajmy ich pisownię i znaczenie i zapamiętujmy. A może nauka cytatów po angielsku? Postępując w taki sposób, z pewnością nauczymy się wielu nowych zwrotów, a nasza znajomość angielskiego, czy innego obcego języka bardzo wzrośnie! Mogę również serdecznie polecić Wam stronę, którą ostatnio znalazłam. Klik - możecie uczyć się tam wielu zwrotów w różnych językach.
Zrób coś samemu! Własnymi rękami. To daje naprawdę ogrom radości! Ja przygotowałam dla Was jesienne DIY. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i zainspiruje do działania, a robiąc własne egzemplarze, na twarzach będziecie mieli ogromne uśmiechy od ucha do ucha. Trzymam kciuki, żebyście byli zachwyceni efektami swojej pracy, jeśli podejmiecie się zrobienia tego DIY. Mnie do stworzenia tych jesiennych świeczników, zainspirował wpis na tym blogu - klik Aby zrobić taki świecznik, należy zebrać jesienne liście, znaleźć słoik (najlepiej taki, którego boki będą jak najmniej okrągłe tzn., kształt jego ścianek będzie jak najbardziej płaski.) Potrzeba jeszcze kleju (ja używałam specjalnego do decoupage- był to klej z lakierem- i mogę powiedzieć, że spisał się naprawdę dobrze, a lakier dodatkowo usztywnił wierzchnią warstwę liścia) i pędzelka. Następnie delikatnie zmaczamy liść (aby był mniej sztywny i łatwiej przykleił się do szklanej powierzchni). Kiedy powierzchnia listka będzie lekko wilgotna, rozprowadzamy klej i przyklejamy. Ja nałożyłam również cienką warstwę mojego klejo-lakieru na przednią część liścia. Czekamy aż wyschnie i powtarzamy tę czynność z kolejnymi liśćmi.      Rada: Słoik przed rozpoczęciem naklejania, warto umyć/oczyścić tak, aby łatwiej było nam przykleić listki do szklanej powierzchni (a ciężko to zrobić, gdy będą na niej jakieś tłuste odciski, czy klej od etykiety)
I gotowe! Mogę potwierdzić, że wyglądają świeczniki naprawdę pięknie, a gdy zapaliłam świeczki w środku, w pokoju zapanował wspaniały klimat! Proste i bardzo efektowne! 
Ile ludzi, tyle pomysłów na spędzenie wolnego czasu. Ja w głowie mam tryliony ciekawych zajęć!  I Wy na pewno też. Czasami tylko ciężko je z siebie wydobyć i mam nadzieję, że jeśli macie z tym problem, to ten post będzie dla Was pewnego rodzaju inspiracją. Powyżej przedstawiłam 8 tych najbardziej uniwersalnych pomysłów. Trzymam kciuki za to, że po przeczytaniu tego posta nie będziecie mieć większego problemu ze znalezieniem ciekawych zajęć, aby zapełniać i urozmaicać Wasz czas (ten jesienny i nie tylko). Całusy! 

18 października 2015

Wieczność pewnego motyla

Motyl. Posiada niezwykłą umiejętność latania. Potrafi wzbić się do góry i przemierzyć kilometry z taką łatwością i lekkością, o jakiej marzą inni. On sam decyduje gdzie i kiedy leci. Gdzie robi postój, zatrzymuje się, sam wybiera miejsce lądowania. Czasem, gdy są mocniejsze wiatry, wtedy może być mu ciężko latać. Z trudem stawia czoła silnie spychającej go ścianie powietrza. Nie zawsze łatwo się lata. Nie codziennie z taką gracją i lekkością, jak mogłoby się wydawać.

Ludzie marzą o lataniu. Śnią o lataniu. Tworzą maszyny, które latają. Chcą wzbijać się w przestworza. Czuć niesamowitą wolność i lekkość. Ludzi ciągnie tam, gdzie ich jeszcze nie ma. Zależy im na spróbowaniu smaków, których jeszcze nie znają. Brakuje doznań, których nie przeżyli.
My, ludzie...
Zastanawiamy się, jak to jest, że takie małe stworzonka potrafią coś, czego my nie umiemy. Obserwujemy wnikliwie mechanizmy pozwalające im robić to, czego my nie możemy. I wreszcie tworzymy coś, co przypomina ich mechanizm, ale przekłada się na nasz własny, inny świat. Samoloty, spadochrony, balony i wiele innych sprzętów, które mogą spowodować to, że rzeczywiście będziemy latać. Szybować w przestworzach.

Wiele razy śniłam, że latam. Czułam tą niesamowitą lekkość, ale i ogromną niezależność, wolność. Byłam tak samodzielna, i delikatna, lecz silna. Nie mogę zapomnieć o tym niesamowitym uczuciu, które mi wtedy towarzyszyło.

Na pewno nie skłamię, pisząc że wiele z nas miało podobne sny. Od zarania dziejów towarzyszy nam myślenie o szybowaniu, unoszeniu się wysoko nad ziemią.

Ale czemu właściwie o tym piszę? Otóż. W niektóre piękne (ale i czasem te mniej piękne) dni, moje oczy widzą niesamowite motyle lub inne latające z ogromną gracją stworzenia. Przemieszczające się stąd, tam. Motyl jako coś bardzo ulotnego zawsze wyjątkowo zwracał moją uwagę i ciekawość. Marzyłam o uchwyceniu tej jego nieuchwytności. Po wielu próbach, wreszcie się udało. Zatrzymałam pewnego przedstawiciela tegoż gatunku już na zawsze w nieruchomej fotografii, na karcie pamięci mojego aparatu. Zostanie ze mną już tak długo, jak będę chciała. Nie pozwolę mu odlecieć.
Motyle kojarzą się nam z wieloma przymiotnikami. Dla niektórych są odzwierciedleniem myśli, ich ulotności i nieuchwytności. Inni utożsamiają go z duszą. Kolejni czytają wizerunek motyla jako symbol szczęścia, lekkości, natchnienia, czy przemiany. Rzeczywiście, to stworzenie zmienia się z pełzającego i niestety przez nikogo nie docenianego ,,brzydactwa'' w cudownej postaci piękność. A jest to przecież ten sam organizm, tylko w innej postaci.

Hmm...ja, kiedy patrzę na motyla widzę wolność i niesamowitą lekkość. Czuję niemal, jakbym sama mogła unieść się wysoko i beztrosko przemierzać świat. Odczuwam niezwykłą więź, która w niezrozumiały sposób pojawia się kiedy widzę te owady. Uwielbiam piękno, spokój i grację, którą ze sobą niosą. Zazdroszczę im wspaniałej umiejętności latania...

Zdaję sobie sprawę, tak jak napisałam już we wstępie, że bardzo mocno idealizuję wizerunek motyla. Wiem, że przekłamuję nieco rzeczywistość i trochę wmawiam sobie to, co mi się wydaję. Ich świat, tak jak nasz pełen jest walki, zła, śmierci, cierpienia. Ale my widzimy to, co jest dla nas w określony sposób piękne. I lubimy to. Bardzo to lubimy. Chcemy widzieć to piękno. No i je widzimy.
Motyle to stworzenia pełne ulotnej gracji. Nie wiadomo, skąd się biorą, mają skromne i ograniczone pragnienia i wkrótce gdzieś cicho znikają. Prawdopodobnie w jakimś innym świecie.
Haruki Murakami

Za każdym razem, kiedy widzę motyla, przypominam sobie, jak cenne może być życie. Gąsienica zmienia się w pięknego motyla, który potem lata, gdzie mu się podoba i nikt mu nie rozkazuje.
Michelle Knight

Zabijamy wszystkie gąsienice, a potem narzekamy, że nie ma motyli.
John Marsden 
Ciekawe, gdzie teraz podziewa się motyl ze zdjęć. Ile kilometrów od tego czasu zdążył przemierzyć, ile przygód przeżył. Ile dni walczył z upiornymi wichurami... hmm...albo czy w ogóle jeszcze żyje? 
Mogę mieć pewność, stwierdzając, że na moich fotografiach żyje i już zawsze żyć będzie. Udało mi się zatrzymać jego wizerunek i piękno niesione przez niego- już na zawsze. Będzie wiecznie trwał. I jego idealny, majestatyczny obraz razem z nim.

9 października 2015

O Jesieni krótki niewiersz

Jesień zakrada się do naszej codzienności. Powoli i dosyć nieśmiało zaczyna opanowywać otoczenie. Wystarczy wyjrzeć przez okno, aby dostrzec pierwsze spadające liście. Wychodząc na spacer można poczuć urokliwy, jesienny chłód na ciele, a w nozdrzach orzeźwiającą woń wilgotnego powietrza.

Jesień cichutko na palcach się zbliża. Idzie drobnymi kroczkami i jest coraz bliżej. 
Garderoba powoli zapełnia się codziennie używanymi swetrami i kurtkami. Zakładamy coraz cieplejsze obuwie, bo marznące stopy i przemoknięte buty zaczynają nam coraz bardziej doskwierać. Wszystko się zmienia.

Jesień się zbliża. Chłód na barkach czuć. I coraz większy ciężar starań zabezpieczenia się przed nim.

Noc pochłania kilka cennych godzin dnia. Dzień się skraca, a nasz świat dłużej ogarnia ciemność. Ciemność nie jest zawsze brzydka i zimna. Tak jak dzień nie zawsze jest przyjazny i piękny. Noce są piękne tak samo jak i dnie. Są tylko trudniejsze do zweryfikowania i mamy mniejszą możliwość obcowania z pięknem nocy.

Jesień się zbliża. Liście jakby pomalowane farbami. Coraz bardziej nagie gałęzie drzew. Widoczny i zauważalny brak liści. Nie ma ich tam, gdzie przyzwyczailiśmy się, że są. Leżą wilgotne na ziemi. Ich zmarszczone powłoki wielu ludziom przypominają o przemijaniu. Obraz szarości i smutku jesiennego wprawia ich w przygnębienie. Dla mnie jesień jest wesołą porą roku. Żadna nutka smutku nie gra w moim sercu. Owszem to dobry czas na refleksje. Ale tak dobry, jak każda inna pora roku.

Tutaj powrócę do pewnej króciutkiej historii liści, którą napisałam niecały rok temu. 
Historia liści - kliknij, aby przeczytać. Jest to post, który napisałam niecały rok temu, ale moje odczucia aktualne. Teraz przekazałabym je w zupełnie inny sposób. Ah... jak ja się zmieniłam od tamtej jesieni... Jak inne teraz mam oczy...

Jesień się zbliża. Ulicami mkną istoty otulone warstwami ciuchów. Próbujące odgrodzić się od zimnego podmuchu jesiennej pogody. Kolorowe włosy wystają spod szarych kurtek i grubych, wełnianych czapek. Ulicami mkną postacie.

Jesień przyszła. A gama reakcji ludzkich na ten fakt jest bardzo szeroka. Każdy przeżywa jesień na inny, swój własny sposób. Każdy zamienia się w taką ,,otuloną od stóp do głów postać'', która chcąc nie chcąc walczy w ten sposób z przyniesionym przez jesień chłodem.

A powtarzalności tego wiersza, nie chcę zatracić tylko we wzroku. Jego kompozycja i ułożenie nie są przypadkowe.

Inność jest dobra, ciekawa. Ten post mimo swojej drobnej nieokreśloności, mam nadzieję, że znaczy dla kogoś coś więcej, niż tylko zbiór pojedynczych liter.


Piosenka na ten dzień:

5 października 2015

Moja druga połówka

Codziennie mamy ze sobą do czynienia. Jesteśmy nierozłączni. Łączą nas tony razem dźwiganych problemów i miliony wspólnie przeżytych chwil. Wiele wspólnych doświadczeń kształtuje te wzajemne relacje. Mimo tego, że nie zawsze się dogadujemy i jestem w stanie wyliczyć wiele bardzo raniących kłótni, jednak jesteśmy razem. Mam czasem wrażenie, że nie mamy innego wyboru. Jesteśmy do siebie przywiązani jak sznurami. Niby są opcje, aby jakoś się rozstać, ale wątpię, aby którekolwiek z nas chciało się na nie zdecydować. Ta wzajemna symbioza i kształtująca obie strony relacja jest czymś, co daje nam poczucie stałości. Pewne poczucie istnienia, bo osobno nie istniejemy, a razem tworzymy coś. Coś większego. Coś, co nie mogłoby istnieć, gdyby nie nasz związek
Razem jesteśmy czymś.

To poczucie nierozerwalności bywa czasem dołujące. W dni, kiedy wzajemnie nienawidzimy się tak mocno, że nie dajemy rady się dogadać, jest naprawdę ciężko. Bardzo ciężko. Takich dni jest trochę. Ale prowadzą one do tych pięknych dni. Takich, w które cieszymy się wzajemnie swoją obecnością. Rozumiemy się i doceniamy. 
Jak zawsze mamy razem lepsze i gorsze okresy, które nas budują, pomagają wzajemnie się poznawać. Uczą nas o sobie.

Nigdy nie jesteśmy o siebie zazdrośni. Jedyne, czego czasem możemy zazdrościć to wzajemne dogadywanie się innych, którego czasem nam brak.

Nasza relacja to wzajemna nauka i wspólnie pokonywana droga. Przebyte kilometry wzrastają z każdym dniem i każdą spędzoną wspólnie chwilą.

Dogadanie się nie jest prostą sprawą. Nie zawsze się zgadzamy. Czasem tępimy się wzajemnie. To nie działa nam na dobre, bo niszczy obie strony. Czasem robimy sobie na złość, a nie jest to trudne, żeby sprawić ból, kiedy znamy się tak dobrze.

Mówię, a właściwie piszę, teraz raczej o negatywnych aspektach naszej codzienności i wzajemnego funkcjonowania razem. Czas spojrzeć więc na pozytywną stronę.
Tak wiele razem już przeszliśmy i tak dużo o sobie wiemy. Znamy się prawie na wylot, ale mimo tego nadal mamy mnóstwo do poznania. Dlatego ta relacja jest tak fascynująca. Ciągłe lepsze poznawanie siebie i doskonalenie partnerstwa czynią ją czymś w rodzaju skrzynki, z milionem małych skrzynek w środku. A my codziennie wyruszamy w intrygujący pościg za nowymi kluczykami.

Są dni, w które czujemy się razem wyśmienicie, kiedy możemy delektować się wzajemną obecnością. Czasami ta obecność starcza. Nie potrzeba już nic więcej. Czujemy się genialnie w swoim towarzystwie. Swoboda to jedna z rzeczy, która w takich związkach jest na szczycie piramidy cech idealnego związku.
O czym lub kim właściwie mowa? - to może być albo i nie oczywiste dla was, gdy czytacie ten post. Przeróżnych związków na świecie jest masa. Każdego dnia jakieś się rozpadają, a jakieś zaczynają. Jednak związek, o którym piszę jest inny, odmienny, wyjątkowy. Związek na całe życie. 
Tam, gdzie inne się kończą i podlegają ciągłym zmianom, ten trwa. 
Nieprzerwanie jest. 
Nie znika od tak, bo jedna ze stron ma gorszy dzień.
Nie brak tu wyrozumiałości i wzajemnych prób dostosowania się, aby efekt finalny był jak najlepszy.

Relacja z samym sobą. Z czymś we mnie. Symbioza pomiędzy np.: tym co myślę, a tym, co robię. Tym, co we mnie ulotne i tym, co stałe. Częścią fizyczną i tą niefizyczną. Ciałem a duszą. Mój związek z samym sobą, pomiędzy dwoma partnerami, którzy mnie budują.

Bardzo ciężko powiedzieć dokładnie kim jest partner pierwszy, a kim drugi. Przykro mi, ale nie jestem tu w stanie generalizować, bo związki i tak bliskie, ważne i delikatne relacje nie znoszą generalizacji, nie znoszą uproszczeń, nadawanych im form. Potrzebują przestrzeni, wolności i indywidualności. Każda taka relacja jest inna, wyjątkowa i samodzielna.

Będziemy razem już do końca życia. Liczę na to, że kolejne lata będą jeszcze lepsze. Że znajdę harmonię. Odkryję siebie. Nie zatracę indywidualności. A symbioza obydwóch partnerów będzie jak najlepsza. Będą się wzajemnie słuchać i doceniać. Żaden z nich nie zostanie zagłuszony, ani zakrzyczany. Każdy wysłucha drugiej strony. A owoce i plony - będą jak najlepsze. Stworzona całość będzie sumą odpowiednich decyzji. Partnerzy, jak w dobrym związku, będą dopełniać się wzajemnie i tam, gdzie jeden nie będzie dawał rady, drugi go wesprze, albo razem, świadomie zrezygnują.

Nie brak mi chęci do kolejnych prób i błędów, do codziennego testowania tego związku. Wierzę szczerze w jego siłę. Ufam. To związek na całe życie. Mam nadzieję, że... no właśnie... i tu zakończę, bo związki nie znoszą jeszcze jednej rzeczy. Oczekiwań.
A co lubią związki? Zdecydowanie Czas. Ale uwielbiają również być rzucane na głęboką wodę i wyzwania. Kochają rozwój, dlatego nie boją się nowych zadań i działania na nowych powierzchniach. Dlatego nawet do rzeczy, których nie lubią, są w stanie się przekonać, jeśli tylko im pozwolimy i damy szansę. 
A jak Ty dogadujesz się ze swoją drugą połówką?