25 kwietnia 2015

Jak zmarnować 3 lata przez 3 dni?

Hej! Głową jestem jeszcze w testach, mimo że fizycznie jest już po nich. Nie poszło tak jakbym chciała. Ale spodziewałam się tego, bo w rozwiązywaniu testów typu abc, nie jestem najlepsza. Nie jestem dostosowana do szufladkowania pojedynczych informacji w pamięci, u mnie wszystko łączy się w jedno, jest powiązane i tworzy całość, dlatego tak ciężko urwać jeden kawałek i rozpatrywać go  jako indywidualny człon. Dla części z Was testy mogły być naprawdę proste, jak dla niektórych z moich rówieśników. Dla mnie nie, testy tego typu są ogromnym zmaganiem, przez które przeskoczyć nie umiem. Chodzi o mojego kolegę, który siedzi sobie wygodnie w czaszce. Mimo niepowodzeń i braku umiejętności rozrywania informacji i tak go kocham. Kocham go nawet mimo wielu godzin, które spędził wymyślając niestworzone rzeczy, śniąc, przenosząc mnie gdzie indziej, za to jak patrzy na świat, za to, że ma blokady, przeciwko odpowiedziom abc, za to, że pozwala mi pisać  i łączy fakty w piękne historie, do których daje mi dostęp.

Przez dwa pierwsze dni egzaminów, witałam mamę w samochodzie ze łzami w oczach. Każdego ranka wchodziłam do sali pełna nadziei, a wychodziłam ze spuszczoną głową i wrażeniem: wiem tak dużo, a ten test pokaże mnie jako słabego ucznia. Przez te trzy lata gimnazjum, naprawdę sporo się namęczyłam, żeby wbić do głowy jak najwięcej informacji. Wiem o tym ja, nauczyciele, moi rodzice i rówieśnicy. Dlaczego więc jestem jednym ze słabszych ogniw na takich testach? Dużo zastanawiałam nad ideą tych chorych egzaminów. Szczerze... one nic nie pokazują. Czemu mają, więc decydować o liceum? Bezsens. Niestety tak już jest. Przeskoczyłam poprzeczkę, może trochę obolała i zmęczona, ale przeskoczyłam. Według mnie zamiast takiego testu wystarczyłaby krótka pogawędka podczas rekrutacji z uczniem oraz jedno krótkie spojrzenie na jego oceny z trzech lat. To dużo więcej mówi, jacy jesteśmy niż głupie losowe litery, zakreślone podczas testu.
Kilka zgrabnych ruchów czarnym długopisem i odpowiedź zaznaczona.

Rozumiem to, że w jakiś sposób trzeba sprawdzać naszą wiedzę, ale egzaminy gimnazjalne takie, zrobione w taki sposób, to naprawdę nie jest dobra metoda. Wiecie, co jest w nich najgorsze? To, że wychodząc z sali czujesz, jakbyś zmarnował trzy lata nauki, bo nie potrafisz nawet rozwiązać tak ,,banalnego'' sprawdzianu. Wszechobecne przygnębienie i bezradność zapanowały w szkole. Wielu  moich rówieśników po wyjściu z sali katorg umysłowych, poszło w zaciszne miejsce, żeby choć chwilę mieć czas wypłakać się, lub zostać samemu. To naprawdę nie jest łatwe, bo mimo tysięcy godzin spędzonych przy książkach, nadal nie umiesz udzielić odpowiedzi. Powiem Wam coś. To nie jest tak, że my nie umiemy odpowiedzieć. To jest tak, że test nie umie zapytać i z nas tej informacji wydobyć. Więc pytam raz jeszcze, dlaczego tak skonstruowany test, czysta loteria, suma kilkudziesięciu losowych wyborów ma decydować o naszym dalszym losie...?
Mimo przygnębienia i irytacji, śmiało mogę powiedzieć, że wbrew temu, co pokażą testy gimnazjalne, przez te trzy lata nauczyłam się naprawdę wiele, rozwinęłam się bardzo. Nie chodzi mi tylko o naukę wzorów, czy dat, ale również o rozwój psychiczny oraz naukę różnych innych rzeczy poza wiedzą, którą daje szkoła. Dlatego nie dopuszczam do siebie wyników testu, które sugerują: zmarnowałaś te trzy lata! To tylko test, który nie odzwierciedla moich starań i postępów, mojej zawziętości i rozwoju. Nie warto jest sugerować się tym, co on pokaże, tylko zrobić własny ,,rachunek sumienia'' i w czerwcu opuścić szkołę z ogromnym uśmiechem na twarzy, nie tylko jako uczeń starszy o trzy lata, ale także jako dużo mądrzejszy, silniejszy i wspanialszy człowiek. Z masą pomysłów i chęcią do dalszego pisania własnych scenariuszy.

18 kwietnia 2015

Jak przetrwać egzamin?

Już we wtorek pierwsza tura testów. Stres u uczniów, nauczycieli i rodziców gwałtownie wzrasta... Jak sobie z nim poradzić? Jak nie spanikować w trakcie egzaminu? Co robić, aby napisać jak najlepiej? Postanowiłam napisać tego posta, żeby pomóc trochę sobie, oraz podzielić się z Wami moimi sposobami. Czytając go, poznacie odpowiedzi na powyższe pytania. Powodzenia trzecio-klasiści!

Co zrobić, żeby dobrze napisać egzamin?
Jest wiele drobnych czynników, które działają na nas każdego dnia. Przede wszystkim, abyśmy byli w stanie dobrze myśleć i dać z siebie wszystko, nasz mózg potrzebuje odpowiedniej ilości snu. W tej kategorii zdecydowanie nie ma mocnych. Wszyscy potrzebujemy snu, aby prawidłowo funkcjonować. Dlatego pamiętajcie, żeby położyć się nieco wcześniej, a zobaczycie, że dużo łatwiej będzie napisać egzamin. Możliwe, że stres nie pozwoli zasnąć tak szybko, dlatego jeśli masz problemy ze snem, zajrzyj tu- do posta, w którym zawarłam kilka wskazówek, jak łatwiej zasnąć.

Kolejną ważną rzeczą jest nasza wygoda. Na egzamin powinniśmy ubrać się ,,na galowo'', ale zróbcie tak, żeby wyglądać elegancko i zarazem czuć się dobrze. Bo naprawdę trudno jest poprawnie mnożyć pod kreską, gdy coś uwiera i przeszkadza, sprawiając, że czujesz się niekomfortowo.

Zjedźcie rano na śniadanie coś, co lubicie! Jednak nie należy przesadzać ani w jedną, ani w drugą stronę. Zbyt pusty jak i zbyt pełny żołądek, nie pomoże. Po zjedzeniu ulubionego posiłku, na prawdę humor automatycznie się polepsza, więc jest to prosty sposób na zastrzyk pozytywnej energii  rano! Potrzebujecie siły, więc możecie zjeść również przed egzaminem np. mały kawałek czekolady, żeby dostarczyć sobie trochę cukru i magnezu, który pomaga w koncentracji.
Nie zapominajcie też o wypiciu jednej, lub dwóch szklanek wody! Udowodniono naukowo, że woda pomaga w dobrym pisaniu testów, ułatwia myślenie i dobrze wpływa na organizm! A i pamiętajcie, w czasie egzaminu, możecie wyjść do toalety...więc o to się nie martwcie!

Jeśli chodzi o powtórkę wiadomości- nie przesadzaj! Przecież przez trzy lata nie próżnowałeś i jesteś uczniem nie od wczoraj. Możesz przeglądać podręczniki, ale na luzie i nie za dużo, żeby nie zamęczyć się natłokiem wiadomości. Dasz radę! Bardzo pomocną metodą zapamiętywania najważniejszych informacji, jest zapisanie na dłoni pojęcia, daty, nazwiska, wzoru i spoglądanie na niego oraz głośne powtarzanie go i tłumaczenie. Wraz ze zmyciem długopisu z ręki, informacja zostanie w Twojej głowie!

Zrób coś dla siebie, żeby móc się wyładować, odprężyć i choć na chwilę przestać myśleć o egzaminie. Może to być spacer z psem, bieganie, pójście na basen, tańczenie, słuchanie muzyki? To Ty najlepiej wiesz, co Ci pomaga.

Nie sugeruj się innymi. Rób po swojemu i staraj się nie porównywać do innych, bo to zwykle jeszcze bardziej stresuje i zdecydowanie nie pomaga.

Pamiętaj o tym, że masz wiele osób, które Cię wspierają i trzymają za Ciebie kciuki, taka świadomość naprawdę dodaje otuchy i daje pozytywnego kopa do działania!

Spakuj się dzień wcześniej, aby następnego dnia nie narażać się na niepotrzebny stres. I pamiętaj, wyjedź ciut wcześniej, żeby się nie spóźnić!

Skup się maksymalnie. To nie jest test, który piszą omnibusy. Pytania zwykle zawierają pewne pułapki, w które możesz wpaść przez nieuwagę, dlatego całkowite skupienie jest tak ważne. Skup się, żeby potem nie żałować banalnych błędów popełnionych nie z niewiedzy, ale z zagapienia się!

Atak paniki, ratunku!!! Co robić?!
Pamiętaj, nie panikuj! To blokuje dostęp do wielu informacji, nawet tych najbanalniejszych. Jeśli zdarzy Ci się taka sytuacja. Usiądź wygodnie w krześle i weź kilka głębokich oddechów, starając się uspokoić.

Rób także w domu ćwiczenia relaksacyjne, to naprawdę bardzo pomaga. Takie ćwiczenia możesz znaleźć np. w internecie (zajrzyjzajrzyj). One pomogą obronić się przed atakiem paniki, lub zbytnim zestresowaniem się.

Nie myśl, muszę mieć jak najlepszą ocenę. Pomyśl o tym, żeby napisać tak, aby jak najwięcej pokazać swojej wiedzy i tę ocenę osiągnąć, ale nie stresuj się oceną końcową. Napiszesz, ile dasz radę. Przecież od tego egzaminu nie zależy Twoje życie! Tyle już testów pisałeś, nawet wiele, dużo trudniejszych! 
Mam nadzieję, że moje rady pomogą niektórym z Was, trzymam mocno kciuki! Wy też za mnie trzymajcie. Nie lubię tego zdania, ale mimo tego pojawi się ono tutaj: Będzie dobrze!

13 kwietnia 2015

Mam nadzieję, przyjaźń pozostanie!

Hej! Jedną z najważniejszych wizytówek bloga jest jego nazwa.  Czytając tego posta dowiecie się, co oznacza nazwa positivelittlethink, czemu akurat ona została przeze mnie wybrana i wiele innych rzeczy. Postaram się opowiedzieć historię tej nazwy najlepiej jak potrafię, bo do spraw tak wysokiej wagi trzeba podchodzić z szacunkiem. Nazwa jest ważna, bo to ona jest jedną z pierwszych rzeczy, które przykuwają naszą uwagę. Dobra nazwa zapada w pamięć, zaciekawia i wdzięcznie wykonuje swoje zadanie. Więc mimo że nie umiem pięknie snuć opowieści, postaram się zrobić to jak najlepiej i pozostać z nazwą bloga w jak najlepszych relacjach!

Zaczęło się bardzo banalnie, można by rzec. Ponad dwa lata temu pewna dziewczyna, którą zwą Martyną, zaczęła bardzo narzekać. Na wszystko. Tak po prostu. Powiem Wam, marudy mają ciężko, naprawdę. Bardzo trudno jest wyjść z tego nawyku, bo narzekając powoli zaczyna się przestawać dostrzegać pozytywy. 
W międzyczasie jej siostra, zaczęła interesować się blogami innych i powoli wsiąkać w blogosferę.
Martyna mimowolnie zerkała na palec siostry przesuwający się po ekranie, interesując się tym, co ogląda jej siostra. Po pewnym czasie, Martyna postanowiła sama wykreować jakieś swoje miejsce. Miejsce, gdzie ona rządzi i które sama tworzy. Przyszła jej do głowy wręcz genialna myśl. ,,Blog będzie dla mnie miejscem zmian, dzięki niemu będę lepsza'' Narzekanie zaczęło jej bardzo przeszkadzać i utrudniać codzienne funkcjonowanie. Blog miał pomóc w zmaganiach.
Wystartowało. Otworzyła komputer i zaczęła wymyślać. Stworzenie czegoś kreatywnego zwykle nie jest proste i wymaga czasu, dlatego trzeba się często sporo nagłowić. Tym razem jednak poszło gładko... Do głowy wpadła szybko nazwa positivelittlethink. Utworzona z trzech słów, które zarazem osobno jak i razem coś znaczą. Positive-nazwa i blog pomóc miały w staniu się pozytywnym, cieszącym się z małych rzeczy i codziennych drobnostek. Little- mały-niezwykle piękne słowo. Życie polega na małych krokach, małych zmianach. Think- myśl,bo wszystko zależy od nastawienia, od słów, układających się w zdania, ale gdzie one się rodzą? Właśnie w głowie. Tam się rodzą, dlatego myśli są tak ważne. Positivelittlethink- pozytywna mała myśl, celem jej bloga miała być również próba zarażania pozytywną energią, pozytywną sobą innych. Pragnęła i nadal pragnie wykreować mały (little) zakątek, który zmieni ją, pomoże jej, dzięki niemu stanie się pozytywna, czyli taka jaka zawsze chciała być, tylko niestety okoliczności nie zawsze sprzyjały...
Również osoby, które wirem internetu, sumą przypadkowych zdarzeń, w przypadkowym czasie i z przypadkowego IP, trafią właśnie tu- pragnęła (i pragnie) sprawić, aby w ich głowie pojawiła się... positivelittlethink.

I tak oto, jestem tu, z Wami. W taki sposób wpisując w wyszukiwarkę kilka łamanych, które układają się w litery, układające się w słowa, tworząc finalnie wyraz: positivelittlethink. Trafiacie właśnie do mnie, do mojego małego (pozytywnego) świata. 
Mam nadzieję, kochana nazwo, że moja historia Ci się spodobała, bardzo się starałam, opowiedzieć ją jak najpiękniej, i nadal pozostaniemy w zgodzie na długie lata...

6 kwietnia 2015

Słoiczek z ulubionymi cytatami

Hej! W dzisiejszym poście chciałam podzielić się z Wami pomysłem, na który wpadłam w ciągu ostatnich dni. Jak wiecie egzamin gimnazjalny już dość niedługo, aby nieco bardziej się do niego przygotować, postanowiłam spróbować zapamiętać jak najwięcej różnych cytatów, które (może) przyjdzie mi okazja wykorzystać w rozprawce na egzaminie. W ten sposób chcę rozbudować nieco swoje horyzonty. Może to być akcja dla osób w każdym wieku. Cytaty mogą być po polsku, ale i w różnych językach, jakich się uczycie. Czasami miło jest zabłysnąć na lekcji języka! Znając wiele mądrych cytatów, można łatwo nimi manewrować, wykorzystywać je w wypowiedziach, pracach pisemnych... Same plusy! Mam nadzieję, że przyłączycie się do mojej akcji i razem ze mną będziecie zapamiętywać ulubione aforyzmy.

Krok 1: Przeszukaj internet, książki, wiersze lub piosenki w poszukiwaniu swoich ulubionych cytatów, z którymi się zgadzasz lub które Cię inspirują. Zapisz wszystkie z nich. Bardzo dobrą opcją jest pomieszanie cytatów w różnych językach. To znaczy, do swojego słoika włóżmy również kilka po angielsku, hiszpańsku, niemiecku, rosyjsku, francusku czy włosku- zależnie od języków jakich się uczycie, lub macie ochotę się nauczyć. Jeśli za pierwszym podejściem nie znajdziesz zbyt wiele, nie przejmuj się! Twoja lista z czasem będzie się powiększać. Zapisuj nowe cytaty co jakiś czas.
 Krok 2: Wybierz miejsce do trzymania cytatów, oklej i ozdób według własnego uznania. Ustal sobie w jaki sposób będziesz starać się zapamiętywać cytaty. Ja uznałam, że będę losować po jednym każdego dnia. Ale Wasza metoda zależy od Was :)
Krok 3: Zaczynamy! Zrób wszystko po swojemu, mam nadzieję, że pomysł Ci się spodobał i razem ze mną zaczniesz wdrażać w życie tę akcję ♥ 
Spodobał Ci się pomysł? 
Masz ochotę wziąć udział w akcji razem za mną? :)

4 kwietnia 2015

Wielkanocne refleksje

Witajcie moi kochani! 
Właśnie wróciłam z poświęconym koszyczkiem pod ręką do domu. Dzisiaj naprawdę wiele myśli narodziło się w mojej głowie. Wreszcie miałam czas, aby chwilę pomyśleć i spokojnie zastanowić się nad tym, jak i gdzie dalej kroczyć. Takie chwile są potrzebne, bo często zdarzają nam się momenty, kiedy zapędzeni codziennością, mamy problem odzyskać właściwy i świadomy nurt.

Lubicie ciszę, która panuje w Kościele? Podobną ciszę, możemy spotkać na spacerze gdzieś daleko, najlepiej przed siebie. Dla mnie są to jedne z najlepszych cisz, jakie można usłyszeć. Tak, ciszę się słyszy. W środku. Dzięki niej, w głowie rodzi się masa pomysłów, bo mamy czas wreszcie pomyśleć i zapomnieć na chwilę o biegu, w którym na co dzień jesteśmy.

Dzisiaj właśnie podczas takiej ciszy do głowy przyszła mi myśl... Zaczęłam się zastanawiać, czy czasem, nie za dużo oczekujemy? Mowa tu o wszystkich aspektach naszego życia. Zarówno o Boga, samego siebie, innych, los... Zastanówcie się czasem, jak wygląda Wasza modlitwa. Modlitwa nie jest dla mnie jedynie formułkami. Najlepsza modlitwa to rozmowa z samym sobą, tym wewnętrznym sobą. Jeśli taki dialog przeprowadzicie dobrze, będziecie w stanie poprawnie i skutecznie się pomodlić. Dopiero wtedy modlitwa ma sens. Niektórzy proszą w modlitwach. Cały czas o coś proszą. Proszenie nie jest złe, ale trzeba również podziękować, nie można tylko wymagać więcej i więcej, bo nigdy nie zaznamy szczęścia. Nie mówię tu jedynie o religii, ale także o wymaganiach w stosunku do siebie jak i innych. Jeśli chcemy tylko cały czas być lepsi i lepsi, nie damy rady nigdy się zadowolić. Dopiero doceniając małe sukcesy, drobne postępy, nauczymy się być pozytywni. To jest właśnie recepta na szczęście. Nie prosić o zbyt wiele, zbyt wiele nie wymagać oraz cieszyć się z drobnych sukcesów, z codziennych błahostek, które nam się przytrafiają. Jeśli łatwiej będzie nas zadowolić, będziemy szczęśliwsi.

Tutaj skończę, bo jak wiecie, uwielbiam się rozpisywać. Jednak tym razem, nie chcę. Będzie mi ciężko, ale się powstrzymam. Jest to temat, który każdy z nas musi przemyśleć sam, ale aby to zrobić niezbędna jest cisza. Znajdźcie swoją ciszę. Może Wasza cisza nie jest taka jak moja, może odnajdujecie ją gdzie indziej? A więc zostawiam Was z pytaniami, czy czasem nie za dużo prosimy?
Czy nie za dużo chcemy?
Miłej Wielkanocy raz jeszcze Wam życzę 

1 kwietnia 2015

Rzucam szkołę.

Czasami jest tak, że po prostu mamy ochotę się wycofać. Jestem w trzeciej klasie gimnazjum i już od dłuższego czasu nie daję rady. Mam wszystkiego dość. Natłok w szkole jest taki, że nie mam na nic czasu. Szkoła mnie wyniszcza, nie chcę brnąć w to dalej. Dlatego postanowiłam, że po gimnazjum kończę moją przygodę z edukacją. Nie mam już obowiązku szkolnego, nie muszę nigdzie iść. Koniec. Definitywny. Mówię stop przemęczeniu, wkuwaniu i temu wszystkiemu. Nie chcę już dłużej uczyć się bezsensownych rzeczy i doświadczać takiego stresu. Wreszcie koniec. Rzucam szkołę. Koniec, kropka. Nie ma już szans na zmianę mojej decyzji.
No dobra... żartowałam... Szkoła jest ciężka, czasem wręcz wykańczająca, czasem mam jej dość, denerwuję się, płaczę, czasem skaczę pod sufit, przepełniona radością, a czasem czuję na plecach duży ciężar szarej rutyny. Jest to jednak miejsce, które nas potrzebuje i którego potrzebujemy my. Może i uczymy się wiele rzeczy, które nie przydadzą nam się później, może i czasem na nas krzyczą, wymagają za dużo, zdarza się wiele niesprawiedliwości, przeżywamy wzloty i upadki. Ale gdzie indziej, jak nie tam nauczymy się pracy w grupie? Gdzie przygotujemy się do dorosłego życia? Nauczymy się żyć w zgodzie z innymi? Nauczymy się czasem olewać? Uodpornimy się (choć troszeczkę) na stres? Takie rzucenie nas na głęboką wodę, jaką jest szkoła, ma duży sens, bo przygotowuje nas do dorosłości. Szkoła to nie tylko nauka głupich faktów. Szkoła to drugi dom, który wiele nas uczy. Mimo, że ta nauka często jest oporna i może być wykańczająca psychicznie, to jest potrzebna. Wiele rzeczy mnie denerwuje, z wieloma sobie nie radzę, ale również wiele sprawia mi satysfakcję i radość. Mimo, że (pewnie) zapewniam sobie tym wiele dni ,,zombiaka'' (dni, w których, nie będę nic ogarniać ze względu na krótki sen, zmęczenie), to idę do liceum, kontynuuję naukę. Nie chcę sobie ograniczać dalszego rozwoju. Ze względu na dzisiejszy dzień pozwoliłam sobie na prima aprilisowy żart. Taka drobnostka, a sprowokowała mnie do refleksji...

Mamy niedługo Wielkanoc, więc chcę Wam wszystkim życzyć wesołych Świąt Wielkanocnych! Trzymam kciuki, żebyście wypoczęli i oderwali się na chwilę myślami od szkoły, życzę Wam niezapomnianych chwil spędzonych wspólnie z rodziną.